piątek, 20 grudnia 2013

Choinkowa wyginka.


  Przedświąteczna gorączka ogarniająca cały kraj schodzi na psy. Jeśli kogoś uraziłam, cóż mamy wolność słowa, wyznania, ale tego rodzaju prawdy nie tolerujemy i nie akceptujemy. Co więcej, udajemy kogoś lub jesteśmy kimś, kim wcale nie chcemy być. Pracujemy, ogarniamy innych życie i problemy zapominając o tym, aby żyć!! Mówimy, czasem myślimy, a reszta idzie z automatu. Pewnie niewielu rozumie, o co mi w ogóle chodzi i co mam do przekazania…
Moje jak i wielu z Was bojowe nastawienie, pcha do ciągłych narzekań, użalania się nad sobą bez możliwości dania sobie szansy czy nadziei na szczęście.
Moim lepszym dobrem będzie Nowy Rok, który w końcu odetnie przeszłość, ustąpi miejsca przyszłości i pozwoli żyć tu i teraz.
Każdy ma noworoczne marzenia, przyrzeczenia, obiecanki, zachcianki, pokusy. Chcę, aby wszystkim spełniły się ich myśli, ale żeby przeszły one w tryb działania. Lecz tylko Wy, a właściwie każde z Was musi też tego chcieć, aby nie powielać błędu poprzedniego roku, którego sami byliśmy autorami.
Jedyna myśl, która cofa w przyrzeczeniach jest strach. Strach w świadomym podejmowaniu decyzji. Ja też taki miałam, ale wszystko jest do czasu. Nadchodzi moment, kiedy coś w człowieku pęka i się rozlewa. Ale żadne z Was nie pomyśli, że kiedy to „coś”, a pisze tu o żalu; kiedy się rozlewa to jak polewa po świątecznym serniku spływa delikatnie starając się zakryć to, co, dla niektórych chce być niewidoczne. Rodzynka, jeśli piszemy o cieście, a problemie, jeśli piszemy o życiu; jak ciężka i gorzka polewa, która jest w zastępstwie słodkiego i lekkiego cukru pudru opada w końcu na talerz i zastyga.
I tak właśnie niektórzy „zastygnięci ” w ferworze kupowania, toczą walkę z bankructwem; walka nie ustaję, ponieważ szmata w ręce pogania kurz, z którym i tak „zasiadamy” do stołu; czas przygotowania potraw nie raz przypomina bój o to, że potrawa płona, więc sięgamy po internet, aby coś w barszczyku czy pierożkach poprawić. A wystarczyłoby się tylko porozumieć, wymienić doświadczeniami, które wpoili nam rodzice. Zsumować wspólnie zdania, które tak strasznie kaleczą niejedne święta i cały nastrój opada jak leśny pył z choinki, którą przyprowadziliśmy z lasu, aby stała i świętowała swoje ścięcie. I nie mówię, bo sama żywą choinkę posiadam. Jest piękna, bo podarowana z czystego serca. Piszę i mówię o niej Piękna Dama o stonowanych kolorach z lekko świecącymi płomykami, otulona białymi jak śnieg koralami. Choina cieszy, bo jest z legalnego handlu, więc wprowadzam ją do corocznej tradycji.
I to pod nią, co roku się kładę, aby spoglądać w.. Przyszłość. Nie jestem niczyim prezentem, katorgą, zniechęceniem, zmuszeniem, obowiązkiem, przyzwyczajeniem. Tak zwyczajnie, po prostu leżę sobie. A w tym roku zaproszę pod nią swojego syna, z którym spędzę „magię świąt” i w ciszy zastygnięci,  poopowiadam mu jak to wyglądało za czasów, kiedy jego na świecie nie było. I w ten oto sposób chcę polecić przeżywanie czasu świątecznego na poznawaniu siebie nawzajem, podejmując marzenia, plany, pomysły, troski zamiast dać sobie wyprać mózg przed telewizorem.

Brak komentarzy: