Przedświąteczna gorączka ogarniająca cały kraj schodzi na psy. Jeśli kogoś uraziłam, cóż mamy wolność słowa, wyznania, ale tego rodzaju prawdy nie tolerujemy i nie akceptujemy. Co więcej, udajemy kogoś lub jesteśmy kimś, kim wcale nie chcemy być. Pracujemy, ogarniamy innych życie i problemy zapominając o tym, aby żyć!! Mówimy, czasem myślimy, a reszta idzie z automatu. Pewnie niewielu rozumie, o co mi w ogóle chodzi i co mam do przekazania…
Moje jak i wielu z Was bojowe nastawienie, pcha do ciągłych narzekań, użalania
się nad sobą bez możliwości dania sobie szansy czy nadziei na szczęście.
Moim lepszym dobrem będzie Nowy Rok, który w końcu odetnie przeszłość, ustąpi miejsca przyszłości i pozwoli żyć tu i teraz.
Każdy ma noworoczne marzenia, przyrzeczenia, obiecanki, zachcianki, pokusy. Chcę, aby wszystkim spełniły się ich myśli, ale żeby przeszły one w tryb działania. Lecz tylko Wy, a właściwie każde z Was musi też tego chcieć, aby nie powielać błędu poprzedniego roku, którego sami byliśmy autorami.
Jedyna myśl, która cofa w przyrzeczeniach jest strach. Strach w świadomym podejmowaniu decyzji. Ja też taki miałam, ale wszystko jest do czasu. Nadchodzi moment, kiedy coś w człowieku pęka i się rozlewa. Ale żadne z Was nie pomyśli, że kiedy to „coś”, a pisze tu o żalu; kiedy się rozlewa to jak polewa po świątecznym serniku spływa delikatnie starając się zakryć to, co, dla niektórych chce być niewidoczne. Rodzynka, jeśli piszemy o cieście, a problemie, jeśli piszemy o życiu; jak ciężka i gorzka polewa, która jest w zastępstwie słodkiego i lekkiego cukru pudru opada w końcu na talerz i zastyga.
I tak właśnie niektórzy „zastygnięci ” w ferworze kupowania, toczą walkę z bankructwem; walka nie ustaję, ponieważ szmata w ręce pogania kurz, z którym i tak „zasiadamy” do stołu; czas przygotowania potraw nie raz przypomina bój o to, że potrawa płona, więc sięgamy po internet, aby coś w barszczyku czy pierożkach poprawić. A wystarczyłoby się tylko porozumieć, wymienić doświadczeniami, które wpoili nam rodzice. Zsumować wspólnie zdania, które tak strasznie kaleczą niejedne święta i cały nastrój opada jak leśny pył z choinki, którą przyprowadziliśmy z lasu, aby stała i świętowała swoje ścięcie. I nie mówię, bo sama żywą choinkę posiadam. Jest piękna, bo podarowana z czystego serca. Piszę i mówię o niej Piękna Dama o stonowanych kolorach z lekko świecącymi płomykami, otulona białymi jak śnieg koralami. Choina cieszy, bo jest z legalnego handlu, więc wprowadzam ją do corocznej tradycji.
I to pod nią, co roku się kładę, aby spoglądać w.. Przyszłość. Nie jestem niczyim prezentem, katorgą, zniechęceniem, zmuszeniem, obowiązkiem, przyzwyczajeniem. Tak zwyczajnie, po prostu leżę sobie. A w tym roku zaproszę pod nią swojego syna, z którym spędzę „magię świąt” i w ciszy zastygnięci, poopowiadam mu jak to wyglądało za czasów, kiedy jego na świecie nie było. I w ten oto sposób chcę polecić przeżywanie czasu świątecznego na poznawaniu siebie nawzajem, podejmując marzenia, plany, pomysły, troski zamiast dać sobie wyprać mózg przed telewizorem.
Moim lepszym dobrem będzie Nowy Rok, który w końcu odetnie przeszłość, ustąpi miejsca przyszłości i pozwoli żyć tu i teraz.
Każdy ma noworoczne marzenia, przyrzeczenia, obiecanki, zachcianki, pokusy. Chcę, aby wszystkim spełniły się ich myśli, ale żeby przeszły one w tryb działania. Lecz tylko Wy, a właściwie każde z Was musi też tego chcieć, aby nie powielać błędu poprzedniego roku, którego sami byliśmy autorami.
Jedyna myśl, która cofa w przyrzeczeniach jest strach. Strach w świadomym podejmowaniu decyzji. Ja też taki miałam, ale wszystko jest do czasu. Nadchodzi moment, kiedy coś w człowieku pęka i się rozlewa. Ale żadne z Was nie pomyśli, że kiedy to „coś”, a pisze tu o żalu; kiedy się rozlewa to jak polewa po świątecznym serniku spływa delikatnie starając się zakryć to, co, dla niektórych chce być niewidoczne. Rodzynka, jeśli piszemy o cieście, a problemie, jeśli piszemy o życiu; jak ciężka i gorzka polewa, która jest w zastępstwie słodkiego i lekkiego cukru pudru opada w końcu na talerz i zastyga.
I tak właśnie niektórzy „zastygnięci ” w ferworze kupowania, toczą walkę z bankructwem; walka nie ustaję, ponieważ szmata w ręce pogania kurz, z którym i tak „zasiadamy” do stołu; czas przygotowania potraw nie raz przypomina bój o to, że potrawa płona, więc sięgamy po internet, aby coś w barszczyku czy pierożkach poprawić. A wystarczyłoby się tylko porozumieć, wymienić doświadczeniami, które wpoili nam rodzice. Zsumować wspólnie zdania, które tak strasznie kaleczą niejedne święta i cały nastrój opada jak leśny pył z choinki, którą przyprowadziliśmy z lasu, aby stała i świętowała swoje ścięcie. I nie mówię, bo sama żywą choinkę posiadam. Jest piękna, bo podarowana z czystego serca. Piszę i mówię o niej Piękna Dama o stonowanych kolorach z lekko świecącymi płomykami, otulona białymi jak śnieg koralami. Choina cieszy, bo jest z legalnego handlu, więc wprowadzam ją do corocznej tradycji.
I to pod nią, co roku się kładę, aby spoglądać w.. Przyszłość. Nie jestem niczyim prezentem, katorgą, zniechęceniem, zmuszeniem, obowiązkiem, przyzwyczajeniem. Tak zwyczajnie, po prostu leżę sobie. A w tym roku zaproszę pod nią swojego syna, z którym spędzę „magię świąt” i w ciszy zastygnięci, poopowiadam mu jak to wyglądało za czasów, kiedy jego na świecie nie było. I w ten oto sposób chcę polecić przeżywanie czasu świątecznego na poznawaniu siebie nawzajem, podejmując marzenia, plany, pomysły, troski zamiast dać sobie wyprać mózg przed telewizorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz