czwartek, 25 lipca 2013

Klientowsko !!

Anegdotki na dziś z dziś....

Każdy z nas ,czyli większość jest klientem .
Prze Pani ależ pyszne macie te cukierki takie wafelkowe :D
- mówi kobieta ,która naładowała sobie cukierków o nazwie snickers.
No nic ,moja chwila rozkminy o czym ona do mnie mówi i tekst :
-Proszę panią ,ale te cukierki nie mają smaku wafelków tylko orzechów przynajmniej na mój rozum .
I tak kobieta z uśmiechniętą miną kupiła cukierki wafelkowe z orzechami o nazwie snickers.
Kupiła dlatego ,że idzie do szpitala i tam wszyscy się będą na nią patrzeć jak będzie jeść ,a że ona tego nie lubi więc zmusiło ją sumienie do załadowania większej ilości smakołyków.
A skąd wiedziała ,że wafelkowe ?! Zanim dała skasować ugryzła kawałek ze zdziwieniem czy to będzie jakaś szkoda ,że spróbowała.
Odwzajemniłam uśmiech i wszyscy byli zadowoleni .

Kolejna historia to ubaw z koleżanki .Obiecałam jej dzisiaj ,że o tym napisze na blogu ona za to stwierdziła ,że mnie obsmaruje ..heheh :)
Mamy na stanie dwa rodzaje kapusty :młodą i starą ,co za tym idzie dwa różne kody.
Druga zmiana ,która ledwo przyszła do pracy i zasiadła za sterami klawiatury stara się jak może ,aby klienta skasować dokładnie i rzetelnie.
Wtem nagle awaria..
- Koleżanko jaki jest kod na kapustę starą ?!
-Jaką starą przecież jest młoda.
-Jak młoda kiedy w biurze mówili o długim kodzie na kapustę ,prawie jak kreskowy .
- Nie mamy starej kapusty .Jestem od rana i jest tylko nową ,od rana !!
No i wtedy płacz i tarzaj się ze śmiechu. Ubaw po pachy ,z tym że pani z pełną powagą szukała kodu .Co najlepsze znalazł się na mojej kasie .
Ja niczego nieświadoma trzymałam kod u siebie. Kiedy w końcu wykrzyczałam :
- "Jest kod ,mam.. "
Ona ze swoim zajebiaszczym uśmiechem podeszła i powiedziała..
- Jak Cię piznę.. :P  ,no i wszystko jasne ,jak zwykle Agata zgarnia wszystko do siebie :)
heheh trza se radzić ..powiedział baca zawiązując buta dżdżownicą a co !! :D
Zgadnijcie jaką ma ksywkę.. :) hie..hie..

Dziś ogólnie dużo się działo .
Przyszedł awanturnik i zwyzywał mnie od suk właściwie za to tylko ,że wykonuję swoja prace .Ale cóż nie ma czegoś takiego jak szkodliwe psychiczne za użeranie się z klientem a właściwie wysłuchiwanie .
Jeden mnie dziś zaskoczył bardzo pozytywnie .Przyszedł pijany ,a ja takim pod wpływem ,alkoholu nie sprzedaję nawet po znajomości .Nie ma bata i chuj .Rób sobie z tym co chcesz :)
I przyszedł po pewien napój "bogów" :) ,a że wyglądał jak wyglądał to mu surowo ,pewnie i bez ogródek powiedziałam ,że nie sprzedam !!
I wiecie co ?!? przyznał mi racje ,ale w taki dziwny sposób ,bo powiedział :
- "jak Pani uważa " - i odszedł .
Dla mnie to był szok .Nie jeden gość awanturuje się i krzyczy aż ,że zostanę zwolniona z pracy ,że co ja sobie wyobrażam i takie tam .
Ale uwielbiam ten rodzaj władzy .Daje pewności siebie i pozwala być za kogoś odpowiedzialnym ,bo klient niestety nie zawsze nad tym panuje i to kontroluje. I nie piszę tu wcale o podziałach na gorszych czy lepszych ,zamożniejszych czy ubogich ,bo tak naprawdę wszyscy jesteśmy równi i wolni.

środa, 24 lipca 2013

Ugotowani.pl ostatki

[c.d]

Nastąpiło gotowanie...
Operator ,który ustawił kamerę koło lodówki wiedział co robi tzn. "Agata wyjmij sobie wszystko co tam potrzebujesz ,żeby mi nie machać drzwiami lodówki przed okiem kamery ."
Tak tez się posłuchałam ,a właściwie miała to być współpraca a nie przeszkadzanie jeden drugiemu.
Wyjęłam z lodówki ser camembert ,mąkę ,dwa jajka i właściwie nie wiem po co aż tyle na jednego serowego kotleta ale niech Warszawiak widzi ,że Śląsk też umie na bogato. Doszła do tego bułka tarta i tyle jeśli chodzi o konkret .Punktem kulminacyjnym było :winogrono ciemne aby wyrównać gorycz ,szpinak w liściu nie mrożony ,rukola dzięki ,której miałam nadzieję ,że potrawa nikomu nie zaszkodzi i nikt w szpitalu nie wyląduje :) ,kukurydza ,kiełki rzodkiewki ,oliwa z oliwek ,bo trochu trza było zainwestować i się odchamić ,sól ,pieprz i smak ,a to najważniejsze.
Asystentka Marta zadawała pytania i chyba starała się wytrącić mnie z koncentracji nad pichceniem no ,ale cóż trafił jej się zawodnik nie do wybicia z rytmu. W każdym razie na ugotowanie czy oczarowanie szanownego jury miałam dziesięć minut .Czy mi się udało ?!
Oczarować nie ,ale potrawę zrobiłam przed czasem .Dostało mi się komplement ,który pomasował moje ego ,że ja w kuchni to jak w tańcu i tak też się czułam .Bystre oko pilnowało kotlecika serowego ,a sprawne ręce przygotowały sałatkę .To nic ,że połowę miałam wcześniej przygotowaną ,to nic ,że pomysł na dekoracje miałam zerżnięty z gazety ,to nic ,że do sera nikt nie zajrzał ,ale napiszę Wam w tajemnicy ,że był on cholernie słony a ja jeszcze na dokładkę dosoliłam sałatkę .Nikt nie jadł chociaż zdjęcie potrawy jest przepiękne .
Właściwie żadnej filozofii w tejże pyszności nie było .Może jakbym zaskoczyła jakąś inną potrawą to pozostaje pytanie czy bym się wyrobiła ?!
Jednak było to udane spotkanie .Poznałam fajnych ludzi ,którzy mają fajną i ciekawą pracę .Trochę im zazdroszczę ,ale to tak w nawiasie .
Jedyne co mnie w ludziach zastanawia to ten szał na telewizję .Tak przyznam ,że jest euforia ,radość ,ciekawość ,ale nie stroszyłam piór żeby wypaść jak najlepiej .Z reszta w mojej obecnej sytuacji nawet nic nie umiałabym udawać .Wystarczyło być sobą .Bawić się tym spotkaniem jeśli tak mogę to nazwać i cieszyć się chwilą .Moment zapomnienia ,który przedstawiał świat w zupełnie innym świetle i w innej perspektywie. A telewizja to po prostu zwykli ludzie .Nasuwa się kolejne pytanie..skąd ta nagonka na wszystko ?!
Dziś przyznaję się ,że liczyłam zyski na nie złapanym niedźwiedziu ,niestety pozostałości po przeszłości ,a właściwie pewnej osobie na szczęście tracą swoją moc. Wyszłam im na przeciw walcząc sama ze sobą i mówiąc w myślach ,że nie jestem przecież takim człowiekiem jak on .
No cóż czasem wyciągamy wnioski dopiero po fakcie ,po przeżyciu czegoś z osobą ,której się ślepo wierzyło .Ktoś kto otrzymuje pewną "ksywkę " ,czyli : przyjaciółka ,mąż ,żona ,przyjaciel ,siostra ,brat ,syn córka i nie koniecznie mówimy tu o pokrewieństwie bądź rodzinie niosąc taką chmurkę nad głową jest do czegoś zobowiązany .Ale kryzysowe sytuację w życiu doprowadzają do tego ,że świadomie tracimy kogoś na kim nam zależy ,ba jesteśmy [nie wszyscy i na pewno nie ja] zdolni to zniszczenia słownego ,uczuciowego lub materialnego .Instynkt ,który nie ma uczuć ,upór w walce ,którą i tak się przegrywa ;wstyd ,który upodla do łez za wyrządzone komuś krzywdy ;manipulacja uczuciami ,za którą tak zwyczajnie bym rozstrzelała ;kłamstwo ,które jak wszyscy wiemy ma krótkie nogi i choćbyśmy nie chcieli to i tak dotruchta i przytuli się do prawdy ;fałszywe spojrzenie ,którym można pluć w twarz rozwalając cały system wewnętrznych wartości ,który każdy z nas ma głęboko zakorzeniony ;szyrderczy uśmieszek ,który swoją mocą pokazuje jak bardzo nie szanujemy rozmówcy ;rękoczyny ,nad którymi nie panujemy ,bo zwykły brak argumentów w spokojnej rozmowie nie pozwala się wyładować i postawić na swoim .
Kiedy dochodzimy do maksymalnego cierpienia każdy na swój sposób wtedy następuje moje ulubione słowo :zwrot w akcji .Pięknie i dumnie podnosimy głowę ,wypinamy pierś do przodu ,prostujemy plecy ,wciągamy brzuch ,stawiamy pewne kroki ,walczymy o coś w słusznej sprawie nie krzywdząc i nie kalecząc nikogo. I to wtedy właśnie pewność siebie ,piękno świata i majestat pod nosem daje nam poczucie ostrożności a zarazem świadome poczucie istnienia. Istnienia nie jako całość ,społeczność tylko odrębność ,oryginalność ,wyjątkowość.
Mamy nowe życie ,nowy cel ,bogatsi o doświadczenie i spryt w pewnych sprawach przebijamy głową mur i pozostawiamy w tyle ,tych którzy żyją w błędzie i nieświadomości podejmowanych decyzji.

piątek, 19 lipca 2013

świadome stąpanie ..

Zaplanowanie przygody trwało kilka sekund. Głębokie i dogłębne przeszukiwanie myśli zaowocowało czymś niesamowitym .Mianowicie pokonaniem słabości ,szukaniem własnego "Ja" ale tu nie mylić tego z "ego" ,pokazaniem innym ,że nie tylko dobra ocena w szkole jest sukcesem ,że podlizywanie tyłka przełożonemu to też żaden sukces ,że piątka w indeksie to też nie do końca czysty sukces ,zakup samochodu za kredyt -wiadomo ,budowa domu za kredyt -wiadomo .
Sztuka polega na tym ,żeby najpierw dozbierać a później wydawać. Tak mnie zawsze uczono tyle ,że na dzisiejsze czasy jeśli nie masz kąta u rodziców to lipa z tzw oszczędzaniem ,jeśli najpierw nie masz samochodu żeby jeździć do pracy i oszczędzać z wypłaty jaką dostajesz to gdzie tu sens ?!
Czysty paradoks..
Im więcej mamy tym jeszcze więcej chcemy.
Czy ktoś z Was zamieniłby rzeczy czy sukcesy ,które posiada poświęcając to "problemowi" ?!
Kiedy pniemy się  w górę i osiągamy już wszystko następuje trach !
Trach tylko dlatego ,że nie mamy już celów ,nic do osiągnięcia .Wiem co piszę ,bo sama to przechodzę tyle,że z taką różnicą ,że ja wciąż miałam cele a ktoś nie. Czy życie polega na zasiedzeniu się na kanapie?!
Ja wiem każdy z nas jest inny - ok ,rozumiem ,ale czy życie nie jest fascynujące tylko wtedy kiedy ma "schody " .Wydaje mi się ,że wtedy czujemy i czerpiemy większą radość z życia i z siebie jesteśmy dumni .
Kisimy w sobie ten sukces nie chwaląc się nikomu ,bo właściwie wszyscy wszystko wiedzą .Ale wiedzą tylko tyle na ile pozwolimy dostrzec.Chowamy się za marudzeniem i niezadowoleniem z sytuacji nie starając się jej rozwiązać ,bo jakby nie patrzeć jesteśmy już dorośli. A spychanie odpowiedzialności na prawo ,rodziców czy chorobę jest zwykłym próżniactwem .Wtedy czujemy mądrość ,a właściwie upajamy się nią ,że nikt inny tylko Ja pokonałam problem albo jestem w stanie go pokonać mądrze ,z dystansem ,bez sugerowania się i słuchania co kto mówi i jak bardzo Cię gnoi .Gnoi z zazdrości ,bo sam by sobie nie poradził .W gadaniu Polacy są zajebiści tylko w czynach i działaniu nie wszyscy stoją murem za słowem .Ja na szczęście do takich nie należę ,ponieważ u mnie słowo droższe od pieniędzy .I tu wracamy do materializmu wszech obecnego i powtórka z pytaniem..
Co i w jakich ilościach oddalibyście w zamian za rozwiązanie problemu ?!
Dzisiejszy świat pokazuję jak bardzo i jak mocno związani jesteśmy z rzeczami .Jak nie umiemy w większości cieszyć się z ludzi ,ale nie wyśmiewać tylko z nimi być .
Oglądałam jakiś czas temu program gdzie chora kobieta niegdyś zdrowa ,pełna życia i energii dziś jeździ na wózku. Wyraża swoje emocje tylko przez mimikę twarzy .Oczywiście dzieci i mąż pomagają we wszystkim ,ale co najbardziej mnie zaskoczyło u jej męża to postawa. Nie mówię tu o dbaniu ,o małżeństwie ,że w zdrowiu czy chorobie na dobre i na złe ,ale o jego głośnych słowach do kamery...
"My zwątpiliśmy ,ale robimy bo tak trzeba ,to ona nas wszystkich trzyma przy zdrowych zmysłach ,to ona jest motorem i to napędza" .Niezły paradoks prawda? Niepełnosprawna osoba napędza..a dlaczego?
Nie oceniajcie go pochopnie ,że się poddał .On się poddał tylko fizycznie czyli może być zmęczony ,może nie mieć wsparcia poza swoimi dziećmi ,może nie mieć przystosowanego bloku dla osób niepełnosprawnych ,może nie jest w stanie być przy kobiecie dwadzieścia cztery godziny na dobę ,bo musi pracować ,bo przecież ma jeszcze dzieci ,a pomoc od państwa jest większym kalectwem niż niepełnosprawność kobiety.
Ale najważniejsze co go napędza po mimo ,że ciało jest zmęczone a psychika pewnie w nocy daje popalić ,bo kiedy jest cisza myśli przewracają w głowie wszystko co się da ,pozostaję Wiara.
Tak. Jego ostatnimi słowy było ,że mają wiarę w mamę ,żonę ,że ona im pomaga wierzyć w to ,że będzie jak dawniej .Niesamowita walka ,dążenie do celu ,którego nie znamy efektów ,zawzięcie ,zaparcie ,siła charakteru. Ilu z Was by podołało ? Ilu by uciekło ?Ilu zwątpiło ?Ilu by chciało sprzedać wszystko by tylko w szybkim tempie kochana osoba wyzdrowiała ?
A ilu z Was by trwało .Dzień za dniem ,godzinę za godziną ?!
To jest przykład człowieczeństwa .Przykład tego ,że życie płata figle i pozostaje pytanie -dlaczego akurat ja?! Dlaczego akurat musiało to spotkać mnie?
I tu jest odpowiedź ,też zaczerpniętej z życia .Cała nockę w pracy o tym przegadałyśmy i "zastrzeliła" mnie swoim podejściem koleżanka i chcę jej podziękować za to zdanie..
"Ktoś na górze wie ,że nikt inny jak tylko Ja będę potrafiła poradzić sobie  z tym problemem i podołam"
Trzeba mądrze i świadomie przechodzić przez życie żeby być dumnym tylko z siebie i dla siebie ,ale wewnątrz .Są sytuacje w życiu ,że wiemy o chorobie i z nią żyć musimy ,a ilu jest takich ,których nieszczęście spotyka nagle ?!
Największym kanałem jest litość .Tego robić nie wolno tylko planować ale nie z rocznym wyprzedzeniem tylko z dnia na dzień by czerpać z życia radość .
Puenta dzisiejszego wpisu to ,to że dumna jestem ze swojego sześcioletniego syna ,który sam o własnych siłach wszedł i z szedł z Czantorii w Ustroniu. Czerwony szlak ,który wodziła nas za nos udowodnił wszystkim ,że przeszkody w życiu trzeba pokonywać .Na jego wiek to dla niego mega sukces jak na początek ekscytującego życia. Epitety w stronę mamy czyli mnie ,że jestem głupia i mam durne wycieczki wcale mnie nie zniechęciły .Dumą mnie rozpiera fakt ,że dał radę .Łokcie i kolano zdarte ,ale widocznie tak miało być .Pamiątką z wyprawy są zdjęcia i wspomnienia ."Szef Kuchni" ,który miał miejscówkę w seicento też był szczęśliwy z jęzorem i głową zarzucona na zewnątrz samochodu. Cztery osoby i owczarek niemiecki dali rade w seicento .Jak się chce to można ,a każda chwila z nimi spędzona była warta tej sierści jaką mam w samochodzie .

niedziela, 14 lipca 2013

legendy o życiu

Niby wyjątkowy dzień ,bo trzynastego tyle ,że w sobotę. Każdy Polak i tu nie ma wyjątku i nikt mi nawet nie wytłumaczy ,że Polacy nie wierzą w zabobony. Choćby ociupinkę ,ale czarny kot ,przechodzenie pod drabiną ,trzynastego i nie ważne czy wtorek czy piątek ,horoskopy ,wróżki z telewizji ,które nabijają sobie sakiewkę "głupotą ludzką " ,wracanie się do domu i przysiadanie i wiele  ,wiele innych durnot jest jakby pewnego rodzaju legendą dzisiejszych czasów. Jedne i najdziwniejsze w tym wszystkim jest to ,że legendy były dawno temu i jakby nie patrzeć były rozrywką zamierzchłych czasów ,gdzie ludzie na wsiach nie mieli co robić i wymyślali .Z resztą nikt nie musiał wymyślać..zacofanie kiedyś było tak ogromne ,że jeden wierzył drugiemu i tak się historia napędzała. Właściwe dziś po mimo nauk i osiągnięć jakie mamy i ten wiek czyli XXI powinien coś sobą reprezentować .No niestety kraj mamy taki jaki mamy ,na wsiach  na hurra wszystkiego nie zmienimy ,bo ludzie dalej tkwią w głupocie i ciemnocie. Z resztą w miastach też nie wszystko idzie na przód,bo wieś migruje.Tam gdzie na wsi jest technologia i mechanizm tam jest postęp i wszystko bio ,eko i co kto sobie zażyczy.
Ale tak naprawdę daleko nie trzeba się cofać .Mentalność ludzka jest nie raz i nie dwa nie do wytłumaczenia i ,nie do zrozumienia i w momentach nie do zniesienia .Bez względu czy miasto ,śródmieście czy wieś .Co z tego ,że chcemy być cywilizowani z kręgosłupem moralnym ,jak niektórym wpajane są głupoty przez rodziców i ich wtrącanie się do życia swoich pociech. Są to rodzice którzy jak pisałam wcześniej w innym poście "utknęli w dobie komuny " i tu za nic w świecie tego nie zwalczysz . Niestety ciągnie to za sobą nie raz zajebiste konsekwencję jak np. brak umiejętności w podejmowaniu ważnych decyzji mając przy tym prawie trzydzieści lat na karku .
I co najzabawniejsze ,że najbardziej nie poradni są w tym wszystkim ,czyli życiu i jego problemach -  faceci. Nie mówię ,że wszyscy ale Ci rozpieszczeni i rozniańczeni ,którym mama nawet myła buty po przyjściu z imprezy ,kupowanie bielizny ,spodni ,koszulek i w ten oto sposób dorosły facet nie ma swojego gustu tylko cały czas wierzy mamusi. Konsekwencjami takiego naińczenia jest pójście na ślepo w minę ,która z czasem rozsadza wszystko dookoła i robi tzw porządek .Porządek następuję tylko wtedy kiedy "mina " nie wytrzymuje napięcia i puszcza lejce .Kiedy nie ma ona swojego życia wtedy następuję zwrot akcji. Zaborczość i zazdrość o spełnianie się w życiu ,zainteresowania i ich rozwijanie ,przyjaciele i spotykanie się z nimi ,opalanie się ,spędzanie czasu z siostrą ,spędzanie czasu z synem w inny sposób niż przed telewizorem ,robienie wycieczek innych niż wypad na odcinek rajdowy ,wieczorne spacery z psem dzięki którym "mina"może pobyć sama ze sobą ,bo każdy tego potrzebuję powoduję ,że dorosły człowiek nagle tupie nóżkami ,bo tak nauczyła go mama .Kaprys ,foch ,"nie dostanie lizaka" ,płacz ,wrzask i zwrot akcji ,że "mina" nie spełnia jego zachcianek powoduję globalną zmianę i konkretny rozpiździel w jego życiu. A czy nie prościej byłoby być mądrym i stanąć twarzą w twarz z dorosłością ?!
Teraźniejszość przytłacza wszystkich .Praca ,dom ,dzieci ,obowiązki ,ględząca żona ,nie pomagający w niczym mąż ,dzieci ,które poza tv nie mają innych rozrywek ,ponieważ rodzice nie poświęcają im czasu ,bo sami go mają niewiele.
Największą szkołą życia dla dzieci jest brak rodziców i to w dosłownym słowa znaczeniu.
Przykre ale prawdziwe.Rodzic na telefon ,który może tylko doradzić ,wysłuchać ale nie wtrącać się !!
Śmierć matki to tak jakby jej ciągła praca ,młodość i próbowanie wszystkiego nie licząc się z konsekwencjami chwilowej beztroski ,czyli wyrzucenie z domu ,brak wsparcia czy rozmowy jak żyć jak postępować zmusza do kilkumiesięcznego zamieszkania w więziennej celi ,powoduję odkrywanie własnego ja i tego czego chce się od życia .
Chociaż na początku przechodzi się psychiczną gehennę i nie wiarę w swoją wartość.
Ale wtedy jest coś w rodzaju rachunku sumienia i poradzenie sobie z problemem.
Na nasze szczęście mamy jeszcze pasje .Ci którzy jej nie mają radzę dokładnie przegrzebać swoje wnętrze ,bo ona powinna być ,żeby całkowicie nie zwariować.Później nazywamy to relaksem .Odprężeniem ...
Ale wytłumaczcie mi jedno..skąd w ludziach taka zachłanność np.na jedzenie i robienie mega zakupów przed świętami ,kiedy jest ich raptem dwa dni .A prawda taka ,że później wszystko idzie do zamrożenia i albo wpakowane jest do bigosu lub fasolki po bretońsku ,coś al 'a "świniom do koryta podano" albo pies zje.
Skąd taka oziębłość na krzywdę ludzką ,zwykłą prostą codzienność kiedy wystarczy komuś zapakować zakupy do siatki ,pomóc się podnieść kiedy się przewróci ,spędzić w ciszy czas ,którego on potrzebuję ,ugotować obiad ,a robimy wielkie rzeczy i rozczulamy się nad wielkim halo kiedy jest to ujawniane i pokazywane w telewizji .
Skąd zawiść i nienawiść ?! "kiedy jest mi źle i wstyd to ona musi mieć jeszcze gorzej" .
Na szczęście syn ,siostra i grupa przyjaciół są czymś w rodzaju magii dzięki ,której napełnia mi mi się mana i znów z podniesioną głową lecę na przód.
A cała resztę zostawiam za sobą łącznie z "przeszłością" ,która wydawałoby się kroczy za mną jak cień ,coś jakby śledzenie ,bo pod Anioła Stróża podpiąć tego nie mogę .Uwłaszczyło by to Aniołowi .

środa, 10 lipca 2013

Na basenie


Zupełnie nieświadomie dostajemy dar jakim jest życie.
Robimy wielki łyk powietrza i krzyczymy ,a reszta personelu cieszy się ,że w końcu wyrażamy swoje zdanie.
Później nadają nam imię chociaż z biegiem czasu nie koniecznie nam się podoba. Ale cóż jak się nie ma co się lubi.. w tym wypadku zdajemy się na intuicje rodziców ,którym dane imię przypadło do gustu. Pozostaje tylko kwestia..pasuje do nas czy nie ?!
Kolejny czynnik a właściwie spontan naszych rodziców to wybór wiary/religii jak kto woli. I tu nie mamy nic do powiedzenia ,bo przecież nie umiemy poza wrzaskiem wyrażać tego do kogo będziemy się później modlić o ile w ogóle to nastąpi. Dzisiejsza młodzież chodzi do kościoła ,bo musi ,bo rodzice są "sługami" kościoła i tu nawet po wyrażeniu opinii czy swojego zdania nie mają nic do powiedzenia. To znaczy przekomarzają się tylko Ci ,którzy nie zgadzają się z suchymi  wiadomości wydawanych na mszy przez katolickich klechów .Katolicki kościół nie opieraj się na życiowej wiedzy ,ponieważ takowej nie posiada .I zataczamy koło ,bo jakby nie patrzeć..mieszkasz ze starymi to niestety "dzieci i ryby głosu nie mają" .
Więc mamy imię ,religię za która ciągnie się "przynależność " ,ale na szczęście w tej kwestii mamy jeszcze wolna wolę ,chodzić ..nie chodzić ,dawać na tace .. nie dawać.. ! Tu akurat narzuciłabym podatek dla księży ,którzy nie mają litości dla "beretów".
Powstają coraz to nowe "wieże Babel " i tylko województwa i głupota ludzka pcha a właściwie wskakuję na ambicje tej jeszcze garstce "wiernych" . Ci  ,których nie stać na monumenty "prawdy" ,mody ,religijnego przepychu posiadają coś o wiele bardziej cennego niż reszta świty.
Szacunek ,szczerość ,odważne serce i wiara ,którą mamy w sobie .
Świadectwem wiary jesteśmy my sami .Nie kościoły ,krzyże w podzięce czy ku pamięci.
Przepych powoduje to ,że chcemy żyć ponad to co mamy .Czy ,któreś z Was zamiast uwielbiać rzeczy ,zastanowiło się nad chwilą którą przeżywają z bliskimi ?!
Ja tak. Otóż byłam przedwczoraj z synem na basenie . Ciężki ,bo duszny dzień w pracy zaowocował tym ,że dowiedziałam się jak zrobię pasztet z papieru toaletowego ,jak nasi zagraniczni sąsiedzi przeklinają podczas pakowania zakupów ,jak Polacy szantażują emocjonalnie co tylko i jak tylko można i się da.
Po tych wszystkich nowinkach ,które nie chcę ale pokornie wysłuchać muszę nastąpił relaks na basenie.
Szybkie pakowanie czegoś do wytarcia ,uczesania ,przebrania ,wodnej zabawy ,obowiązkowo do czytania ,leżenia i na dokładkę mnóstwo jedzenia ,bo bez tego ani rusz :)
Czerwona strzała ,dotarcie na miejsce ,targanie tobołków tu muszę podkreślić ,że mój już prawie sześcioletni syn spisał się na medal. Wtargał wszystko co mama podała .Niby tylko mega koc ,ale jak na niego to wyczyn ,bo nic zza koca nie widział. Wlota na basen i ticket za trzy zeta ,bo po piętnastej taniej.. i junior za free .Znalezione miejsce ,zasiedlenie ,usadowienie. Najsampierw jedzenie później gęste smarowanie i jeszcze młodego chwilowe ględzenie i w końcu błoga "cisza".
Naraz przylatuje brzdąc i pyta.."Mamo daj mi piniążka na loda "
I tu klops a raczej dylemat ,bo w portfelu dwa złote i dwadzieścia złotych. Co mu dać ..?!
No nic..idzie sam zrobić zakupa zaryzykuję i dam mu dwa złote. Ha Malec ledwo dostał monetę i w długą jak strzała już go nie było widać .Cieszył się bardzo a ja razem z nim .Jego pierwszy samodzielny wyczyn .
No dobra zerkałam tylko czy po drodze kolan nie pozdziera ,bo droga powrotna tez była biegiem i tu nie rozumiem czemu ?! Chyba ażeby się lód nie rozpuścił..
No nic w każdym razie dotarł z lodem tzw ."Kaktus" z reklamy robi furorę .
Ale po chwili namysłu pytam syna :"Chłopie ,chwilunia gdzie masz resztę..hehe "
Niestety to był lód z napiwkiem .
Jakby nie patrzeć mieliśmy wspólną radość z pobytu na basenie .
Młody zostawia niezłe napiwki ,ja na szczęście dużo nie zaryzykowałam ,więc papierek w portfelu się uchował .
Jedzenie nam się skończyło ,więc i trzy godzinne moczenie dobiegło końca.

czwartek, 4 lipca 2013

Wielka kąpielowa feta

Jak zawsze zasiadłam przed klawiaturą swojej siostry ,która na moje szczęście jest szczodra. Pozwala mi pykać w literki kiedy mi się pierdnie.Po tych jakże czterech a może i trzech dniach nie bytu ze swoimi czytelnikami ,głowa ,pamięć i historie w niej zawarte zaczynają pokrywać pajęczyny. Bo wiecie jak się tego nie opróżnia to się to nawarstwia. Jak się nawarstwia to rozpycha mi głowę ,a jak mi czache rozerwie to lipa totalna i już nic nie napiszę a tego żadne z Was by nie chciało. Wiem..wiem..moja pewność siebie Was powala ,ale taka już jestem i nie planuję się zmieniać.
Kurna muszę szybciej pisać ,bo z wodą mi tu zaraz zajadą i jak pierdzielnie to się wszystko zesra i szlagen-trafen cała wenę łącznie z prądem.
Pisałam ,że cztery dni wstecz?! Ano tak..Ostatniego dnia czerwca mój zajebiaszczy "Szef Kuchni" ,którego znajdziecie gdzieś na facebook'owym profilu ,a raczej jego wyczyny postanowił zmienić lokal zamieszkania.
Więc ten jegomość ostatniego dnia dnia czerwca żeby brzydko nie powiedzieć to napiszę ,spierdolił mi z domu. Dostał michę żrania ,wyczesałam mu dupsko łącznie z ogonem i co ?! Poszedł sobie w najlepsze na wiejski podryw. No nie chcielibyście mnie wtedy widzieć. Zmartwienie na buźce zmieszane z flustracją i biała gorączką w połączeniu z kurwica. Ale cóż nie używał "niech se psina polata" .Taa... i wylatał !!
Na drugi dzień znalazłam go w cieszyńskim schronisku od połowy grzbietu do ogona ojszczany ,śmierdzący ,zamieszkujący cele z pięcioma kundelkami ,które wyraźnie było widać ,że są liderami. No nic On ,czyli owczarek niemiecki i one kolorowe kundelki i małe mini mini pchlice ,które przywlókł ze sobą do domu szczekały na samo przekroczenie bramy..Ale to jeszcze nie koniec.Pan mi pieska nie wydał ,ponieważ transport z Ogrodzonej do Cieszyna kosztował schronisko 50zł ,drożej niż cieszyńskie Taxi ,plus do tego za nocleg tzw."co łaska" .No kutwa pomyślałam i pojechałam do domu. Jak datek "co łaska" to niech psina siedzi jeszcze dobę. Może wtedy doceni swoją nieugiętą pańcie. Ale co ,na następny dzień trza było pójść do pracy ,później do przedszkola ,jeszcze później naruchać jakiś większy pojazd naziemny ,żeby śmierdziucha zawieźć na chasjendę. Tak..tak..ja bezduszna pozwoliłam pieskowi kosztować wolności w celi. Następnego dnia miałam w dupie gospodarstwo łącznie z "Szefem" ,który kolejna nockę miał w piwnicy. Ludzie !! doby brakuje ,żeby wszystko ogarnąć ,załatałam aby dziurę w płocie oponami samochodowymi ,kolacja i spanie. Aaa no i jeść bydlęciu dałam ,żebyście sobie czasem nie pomyśleli ,że nie dość ,że dołożyłam mu karceru to jeszcze funduję mu głodówkę. Jedyne o czym zapomniałam napisać to .to że psina przywiózł ze sobą sraczkę ,pewnie ze stresu i z atrakcji jakie zapewniało mu schronisko. Ale tak ,mam dobre serce i miękką dupcię ,więc batów nie dostał. Właściwie pan ,który obsługiwał psi hotel powiedział mi tylko ,że "to nigdy nie jest wina pieska.." I tu ma rację ,bo gdyby na obroży był numer telefonu ja nie doświadczyłabym przygody. Moja co łaską to aż 20 zł ,więc łączny koszt przygody to 70 złotych. Nic tylko się chlastać ,ile za to miałabym jedzenie dla pupilka ,ale cóż psinie też się należy raz w życiu .Pozostaje zagadka ,czy mój pchlarz zaliczył jakieś bzykanko .heheh :)
Po nocy w ciemni ,czyli piwnicy pies dostał dodatkowych atrakcji ,a mianowicie kąpiel.Powiem Wam ,że taka kąpiel owczarka niemieckiego w dodatku krótkowłosego chociaż wydaję mi się ,że przy myciu sierść była extra długa to nie lada wyczyn. We dwie z siorką kąpałyśmy i namaczałyśmy karcherem bydlaka. Szampon zapożyczony od syna ,nie pytajcie jaki ,ale uciechy było mnóstwo.Szczególnie wtedy gdy zaczął się otrząsać z wody jaką zawierała jego sierść. Psina raczej nie był zadowolony chociaż ogon był w  górze. To tez była jego pierwsza w życiu kąpiel i w dodatku z szamponem. Jak z procy ,kopnął go zaszczyt .Mam filmik i dołączę go do dzisiejszego postu.
Teraz charczek jest przepiękny ,ale następnym razem pierdole taka imprezę..idziemy do salonu piękności !!

poniedziałek, 1 lipca 2013

Zmiana na lepsze...

Dziś jak co rano wybrałam się z synem na przejażdżkę ,a mianowicie trasą przedszkole - praca.
Bez śniadania umyci ,wyszykowani i tylko mama wymalowana uraczyliśmy swoje dupencje w samochodzie. Jedna mała usadowiła się w foteliku na przednim siedzeniu jako pasażer ,druga natomiast jędrna ,zgrabna i niedużych gabarytów zasiadła za sterami czerwonego pojazdu.
Pasy zapięte , w tej kwestii zgadzamy się oboje ,bo jeden drugiego pilnuje co do ich zapinania ,sprzęgło wciśnięte do podłogi ,kluczyk w stacyjce przekręcony ,ruszamy !
Zawsze z Sebkiem słuchamy głośno muzyki ,trzepiemy głowami i śpiewamy na dobry początek dnia .Śpiewamy to co znamy ,czyli Kaen ,Buka ,Grubson ,Stachursky ,Focus i wiele innych ogólnie to po polsku i bez przekleństw. Ci ,którzy znają  wymienionych artystów wiedzą ,że oni ze słownictwem się nie patyczkują ,więc utwory dobieram do potrzeb słuchaczy.
Dlaczego tylko po polsku ? Bo prawda jest taka ,że nasze dzieciaki nie znają dobrze ojczystego języka a ambitni rodzice każą uczyć się angielskiego ,ba żeby tylko. Dzieci nie rozumieją polskich słów a nawet i dorośli nie wszystkie pojmują ,a co dopiero chłopczyk ,który na dokładkę ma wadę wymowy. Przez muzykę łatwiej jest wypowiadać niektóre wyrazy ,ponieważ słychać ich " dźwięczność" jeśli ktoś rozumie o czym w ogóle piszę..
Ale w ten dzień jak dziś była zupełna cisza w samochodzie. Oglądaliśmy to co w codzienności widać za oknem. Drzewa ,domy ,kwiaty ...
Wtem mój mały mądrutki synek pyta :" Mamo dlaczego ten świat jest taki kolorowy..?! "
I wiecie co?! Zatkało mnie. Trasa do przedszkola zdawała się być coraz krótsza ,a mi mózg się przewracał ,żeby mądrze odpowiedzieć na tak trudne i zarazem łatwe pytanie. W ustach sześciolatka zabrzmiało to dość dziwnie i było niezłym zaskoczeniem.
Pewnie ciekawi jesteście mojej odpowiedzi?!
Najdziwniejsze było w tym wszystkim to ,że skupienie się na kierowaniu tak szybkim samochodem jaki posiadam w tak krętych uliczkach jakimi przejeżdżam było wyczynem. Ciekawe pytanie syna spowodowałoby kraksę na drodze. Na szczęście wiewiórce nic się nie stało .Oboje z  synem zaparliśmy się nogami i udało się wyhamować.
I moja myśl w głowie jak tu dziecku wytłumaczyć w wielkim skrócie zaranie dziejów ?!
Po całym stresie w końcu wynalazłam odpowiedź na zadane przez syna pytanie..
"Wiesz Sebuś na początku nic nie było.. żadnych drzew ,kwiatków ,kolorów ..było tylko niebo i ziemia ,zielone i niebieskie .Świeciło słońce ,które dawało kolor żółty ,niebo kolo niebieski ,a trawka zielony. Później powstawały rośliny ,zwierzęta ,człowiek i domy. A człowiek był tak sprytny i cwany że mieszał te kolory ze sobą .Dlatego też mamy kolorowe dachy na domach ,słupki w ogrodzeniach ,kubki do picia herbaty ,portfele ,karty do bankomatów i tego typu rzeczy."
Zdumiony i zaciekawiony syn z jeszcze większym zaangażowaniem patrzył przez szybę ,aż się nagle okazało ,że dojechaliśmy na miejsce.
Tak oto wytłumaczyłam stworzenie świata a właściwie "upiększanie " go przez człowieka.
W drodze powrotnej nie było żadnych pytań ,ale za to w domu po obiadokolacji syn zastrzelił mnie po raz kolejny. Oczywiście tylko pytaniem :) , właściwie stwierdzeniem.
"Mamo dziś byłem nie dobry dla Julii" - zasmucony stwierdził fakt. No tak z pełnym brzuszkiem łatwiej przyznać się do błędów.
"Bo wiesz dokuczałem Julii ,ale ona nic złego mi nie robiła. To ja byłem niemiły .Nie chciałem ale głowa myślała co innego"
Tak naprawdę to mnie zupełnie zatkało. Więc zapytałam :"Sebuś a co podpowiadało Ci serce ?!
Jeśli głowa źle radzi mamy jeszcze serduszko ,które zawsze działa"
Zrezygnowany Sebek powiedział ,że jego serce jest pół czarne a pół czerwone ,czyli pól dobre a pół złe ,a powinno być całe czerwone.
Tak ,tu mu przytaknęłam i powiedziałam ,że będzie całe czerwone ,czyli dobre tylko wtedy jak będzie go słuchał. I nic więcej dodawać nie musiałam .Moja pociecha jest na tyle mądra ,że z tym problemem poradzi sobie sama .Nie muszę mu mówić i przypominać ,że trzeba dziewczynkę przeprosić ,bo on o tym doskonale wie. Nie chciałby być tak samo potraktowany jak on postępował wobec koleżanki.
Bo to właśnie z niego jestem najbardziej dumna w całym swoim dotychczasowym życiu i to właśnie on jest moim świadectwem i tylko on poda to dalszemu pokoleniu .Inaczej świata nie zmienimy !!