piątek, 13 września 2013

Moja Perełka w dziedzinie wody :)

Drogi Junkersie..

Pewnie zastanawiacie się dlaczego ja z nim na "Ty" .
A otóż dlatego,że ,iż ,ponieważ.. :D  zakupiłam capa wraz z nieruchomością ,czyli nabyłam do niego praw.
Ahh jak to dumnie się pisze .. :) w każdym razie wiadomo o co chodzi :jest Mój i tylko dla mnie.
Cieszyłam się z niego jak dziecko z lizaka w papierku ,które nie wie dokładnie co pod papierkiem się kryje.
Pod moim "papierkiem " kryło się mnóstwo miedzi za którą na złomie dostałabym parę groszy plus jakiś tam zapłon ,który daje iskrę to jakieś pięćdziesiąt złotych ,trzy kilogramy czystego złomu ,kabelki ,żebra nagrzewane przez ciecz zwaną gazem .To chyba wszystko co mój najdroższy ma w sobie najcenniejszego.
Konsekwencje jego posiadania były opłakane porównywalne do rozciekniętych.. Jegomość był moim cudem ,dawał mi ciepłą wodę ,za którą oddałabym...hmm.. jeszcze nie wymyśliłam co :P ,ale jakiś drobiazg by się zdybał -jak to po naszemu się mówi ,chociaż ja wcale nie z tela .
Kiedy tak sobie go pooglądałam zaczął "puszczać łezki " .Na drugi dzień chłop się zapłakał właściwie jak każdy z krwi i kości facet kiedy dostaje kosza od swojej "ukochanej" zwanej czasem przyzwyczajeniem .
I tak się pieron rozciekł ,że musiałam całkowicie zakręcać i odkręcać dopływ wody ,wołać pomocy w naprawie i rozglądać się za jakimś mniej zużytym ogrzewaczem.
A więc i udało się ,przyszła fachura , zlutowała w nagrzewnicy zaciek i skasowała sześćdziesiąt złotych .No cóż pomyślałam ,chcesz ciepłego to płać i płacz babo ,ale ze szczęścia. Tak cieszyłam się jak tym razem psina z możliwości zrobienia kupy na trawniku ,a nie chodniku w centrum .Po merdałam ogonkiem i chuj Junkers strzelił.. Stwierdziłam ,że kolejnej dziury lutować nie będę i wpadłam na genialny pomysł zaklejenia dziurki  taśmą izolacyjną .Tak wiem..wiem..brawo Agatko.. :) dziurka zaklejona ,kasa w kieszeni ,a ciepła woda w wannie . I to na długo się nie zdało ,bo jak ciśnienie wywaliło tasiemkę to lało się jak ze szklanki .
Nosz wtedy to mnie już kurwica wzięła .Czajnik ,kuchenka ,miska i jazda !!
Ale ja ,pani wygodnicka długo znęcać się nad sobą nie pozwoliłam . Poszukałam ogłoszenia ,nowego -używanego ogrzewacza zakupiłam ,a starego kopnęłam "w tyłek" ,heheh  no dałabym głowę uciąć ,że gdzieś już to przeżyłam :) .Dumna z zakupu ,poprosiłam pana od gazu o zamontowanie ,tak żeby czasem całego bloku nie wysadzić w powietrze chociaż byłabym i do tego zdolna jakby trza i nie trza było ;) .
Pan nie miał czasu i tu mój klops .Co się później okazało znalazł chwilkę w ten sam dzień ,w którym do niego dzwoniłam .Bo wiecie umiem trzepotać rzęsami nawet przez telefon dlatego był taki wspaniałomyślny.
Przyszedł ,zmontował ,sprawdził ,działało. Syna ukąpałam i nagle chlast wody nie ma na całym osiedlu. No więc trudno ważne ,że junior ukąpany ja tam nie muszę ,bo przecież jutro w pracy zbrudzę i spocę się tak samo :) ,więc zaoszczędzę . :) . Kiedy obrządziłam "gospodarstwo " zasiadłam przed fejsbuniem i blogiem tak dla relaksu .
Coś jednak nie dawało mi spokoju i zajrzałam do łazienki sprawdzając czy może już dali wody do "studni" .
I szok ,minęła godzinka i woda była .Widzielibyście moje zadowolenie ,bananisko na buźce jak stąd do San Francisko -taki rym ,pozwoliłam sobie użyć - no ,i nie znając się na takich ogrzewanych panach na fula rozpędziłam ciśnienie ciepłej wody czego katastrofą było zalanie nowego ,jednodniowego junkersa .Ale skąd do pierona miałam wiedzieć ,że jak puszczają wodę to najpierw leje się zimną a później ciepłą . W ten oto sposób nie było mi dane myć się w ciepłej wodzie .No szlak mnie trafiał i ledwo uszedł z "życiem " ekstra nowy kosz na śmieci ,srebrny z naciskiem na nogę co by się klapka sama otwierała. Wgniotło ją trochę ,ale jak ciśnienie zeszło to pokornie naprawiałam .Świetlności z nowości mu to nie wróciło ,ale jakoś jeszcze razem pożyjemy .
I znowu za telefon do eksperta w dziedzinie pochłaniaczy gazu ,a on zabrał zalaną cześć do naprawy ,na drugi dzień poskładał wszystko do kupy i skasował dwadzieścia złotych.
Fin.

Brak komentarzy: