środa, 10 lipca 2013

Na basenie


Zupełnie nieświadomie dostajemy dar jakim jest życie.
Robimy wielki łyk powietrza i krzyczymy ,a reszta personelu cieszy się ,że w końcu wyrażamy swoje zdanie.
Później nadają nam imię chociaż z biegiem czasu nie koniecznie nam się podoba. Ale cóż jak się nie ma co się lubi.. w tym wypadku zdajemy się na intuicje rodziców ,którym dane imię przypadło do gustu. Pozostaje tylko kwestia..pasuje do nas czy nie ?!
Kolejny czynnik a właściwie spontan naszych rodziców to wybór wiary/religii jak kto woli. I tu nie mamy nic do powiedzenia ,bo przecież nie umiemy poza wrzaskiem wyrażać tego do kogo będziemy się później modlić o ile w ogóle to nastąpi. Dzisiejsza młodzież chodzi do kościoła ,bo musi ,bo rodzice są "sługami" kościoła i tu nawet po wyrażeniu opinii czy swojego zdania nie mają nic do powiedzenia. To znaczy przekomarzają się tylko Ci ,którzy nie zgadzają się z suchymi  wiadomości wydawanych na mszy przez katolickich klechów .Katolicki kościół nie opieraj się na życiowej wiedzy ,ponieważ takowej nie posiada .I zataczamy koło ,bo jakby nie patrzeć..mieszkasz ze starymi to niestety "dzieci i ryby głosu nie mają" .
Więc mamy imię ,religię za która ciągnie się "przynależność " ,ale na szczęście w tej kwestii mamy jeszcze wolna wolę ,chodzić ..nie chodzić ,dawać na tace .. nie dawać.. ! Tu akurat narzuciłabym podatek dla księży ,którzy nie mają litości dla "beretów".
Powstają coraz to nowe "wieże Babel " i tylko województwa i głupota ludzka pcha a właściwie wskakuję na ambicje tej jeszcze garstce "wiernych" . Ci  ,których nie stać na monumenty "prawdy" ,mody ,religijnego przepychu posiadają coś o wiele bardziej cennego niż reszta świty.
Szacunek ,szczerość ,odważne serce i wiara ,którą mamy w sobie .
Świadectwem wiary jesteśmy my sami .Nie kościoły ,krzyże w podzięce czy ku pamięci.
Przepych powoduje to ,że chcemy żyć ponad to co mamy .Czy ,któreś z Was zamiast uwielbiać rzeczy ,zastanowiło się nad chwilą którą przeżywają z bliskimi ?!
Ja tak. Otóż byłam przedwczoraj z synem na basenie . Ciężki ,bo duszny dzień w pracy zaowocował tym ,że dowiedziałam się jak zrobię pasztet z papieru toaletowego ,jak nasi zagraniczni sąsiedzi przeklinają podczas pakowania zakupów ,jak Polacy szantażują emocjonalnie co tylko i jak tylko można i się da.
Po tych wszystkich nowinkach ,które nie chcę ale pokornie wysłuchać muszę nastąpił relaks na basenie.
Szybkie pakowanie czegoś do wytarcia ,uczesania ,przebrania ,wodnej zabawy ,obowiązkowo do czytania ,leżenia i na dokładkę mnóstwo jedzenia ,bo bez tego ani rusz :)
Czerwona strzała ,dotarcie na miejsce ,targanie tobołków tu muszę podkreślić ,że mój już prawie sześcioletni syn spisał się na medal. Wtargał wszystko co mama podała .Niby tylko mega koc ,ale jak na niego to wyczyn ,bo nic zza koca nie widział. Wlota na basen i ticket za trzy zeta ,bo po piętnastej taniej.. i junior za free .Znalezione miejsce ,zasiedlenie ,usadowienie. Najsampierw jedzenie później gęste smarowanie i jeszcze młodego chwilowe ględzenie i w końcu błoga "cisza".
Naraz przylatuje brzdąc i pyta.."Mamo daj mi piniążka na loda "
I tu klops a raczej dylemat ,bo w portfelu dwa złote i dwadzieścia złotych. Co mu dać ..?!
No nic..idzie sam zrobić zakupa zaryzykuję i dam mu dwa złote. Ha Malec ledwo dostał monetę i w długą jak strzała już go nie było widać .Cieszył się bardzo a ja razem z nim .Jego pierwszy samodzielny wyczyn .
No dobra zerkałam tylko czy po drodze kolan nie pozdziera ,bo droga powrotna tez była biegiem i tu nie rozumiem czemu ?! Chyba ażeby się lód nie rozpuścił..
No nic w każdym razie dotarł z lodem tzw ."Kaktus" z reklamy robi furorę .
Ale po chwili namysłu pytam syna :"Chłopie ,chwilunia gdzie masz resztę..hehe "
Niestety to był lód z napiwkiem .
Jakby nie patrzeć mieliśmy wspólną radość z pobytu na basenie .
Młody zostawia niezłe napiwki ,ja na szczęście dużo nie zaryzykowałam ,więc papierek w portfelu się uchował .
Jedzenie nam się skończyło ,więc i trzy godzinne moczenie dobiegło końca.

1 komentarz:

V. pisze...

Ta notka była lepsza niż niektóre książki, które przeczytałam przez te całe kilkanaście lat mojego życia. Niby nic, a jednak coś. Podoba mi się to, w jaki sposób uchwyciłaś całe to pojęcie o religii :) Jest to całkowita prawda. Niestety później zostaje jedynie mętlik w głowie, bo nikt tak naprawdę do końca nie wie, czy wszystko to, co nam wpajali rodzice jest do końca prawdą czy też nie, a znowu wychowywanie dziecka bez jakiejkolwiek wiary też może nie być dobrym rozwiązaniem. No nic, nie będę się w to zagłębiać, bo matką nie jestem, ale bardzo lubię Twój styl :) Oby tak dalej :*