niedziela, 19 października 2014

Szkrablinkowe menu.


   Przedpołudnie. Piękne przedpołudnie. Moje "słoneczne tarasy" umieszczone na czwartym piętrze wieży, kuszą świeżym powietrzem. Kubek gorącej i cudownie pachnącej kawy, słoneczne promienie ciepłej jesieni oraz lekki zgiełk miasta uwalniają spokój myśli.
Nie lada zakup, ponieważ kawa rozpuszczalna z drobno zmielonymi ziarnami w momencie rozszerzyła źrenice pobudzając do działania.
  Promienie słoneczne, które otulały twarz i ogrzewały pościel; wiatr śmigający między kołdrami, a kocami miał w planach, aby zrzucić coś niecoś z poręczy; zablokowane przez koparki miasto, pozwala odetchnąć niektórym ulicom od wrzawy, samochodowego dymu, codziennego pośpiechu doprowadzające mnie tym samym do dumania.
  Chwilka wytchnienia samej ze sobą i nagle bach!. Wpada syn ze swoim menu i zapytaniem co chcę zamówić, a raczej czego sobie życzę?!?. Wewnętrzny spokój szlak jasny trafił.
  Rezolutny i pełen energii powtarza pytanie ponaglając odpowiedź:
  - Co chce Pani zjeść, ale tylko coś z menu -uparty jak mama.
Trafił swój na swego, więc i ja podkręcając zabawę pytam:
  - Synu, a czy wiesz w ogóle co znaczy słowo menu, którego tak używasz?!?
  Uśmiechnięty i niczym nie przejęty spojrzał z namysłem w oczy mamy, po czym stwierdził, że nie rozumie tego słowa, ale tak czy inaczej mam zamówić.
  Ok. Dostaję "menu", które ma szesnaście stron w kratkę i zapełnione jest mnóstwem kolorowych naklejek. Wielo barwne naklejki z postaciami z bajek:"Jak wytresować smoka"; "Transformers"; "Madagaskar" i "Lego". Menu zawiera też niezliczoną ilość obrazków ze zwierzętami gospodarstwa domowego, samochodami, ufoludkami, naklejki od dentysty z szeroko uśmiechniętym krokodylem; są również piłkarze i dziczyzna, czyli dinozaury.
  - Hmm..mm...na co by się tu zdecydować?!
Zielona larwa motyla-brr..rr.. ,grzybek, motylek, pająki, muchy, ślimaki to dopiero różnorodność kuchni. A do "menu" zaprasza swym jakże niewinnym spojrzeniem kotek.
  Myśl w momencie przez głowę mi przeszła, że gdzieś już to było.." ,bo z psa robimy cielęcinę, a z kota kisiel i ciastka.." - skecz z kabaretu Ani Mru Mru.
  Składam zamówienie na stek z dziczyzny.
  - Nie ma - odpowiada syn i tym samym proponuje: frytki, pizzę, spaghetti, hamburger, hot-dog.
Koniec końców dostałam ciastko, bo przecież piję kawę.

Brak komentarzy: