sobota, 31 sierpnia 2013

na rękach.. :)

Miejsce akcji : jedna z sieci super ,hiper ,giper - marketów
Czas akcji :wieczór ,a właściwie przed zamknięciem sklepu
Postacie : jak najbardziej prawdziwe - syn ,koleżanka ,ja i ekspedientka .

Po zjeżdżeniu całego Bielska i okolic za meblami ,a właściwie za odpowiednią dla Agaty szafką na buty wróciłyśmy do spożywczego.W nim wydaje mi się łatwiej jest cokolwiek kupić ,bo szafencja nie została zakupiona jak to na kobiety przystało .
Więc wpadłyśmy jak dzicz ,jak wygłodniała dzicz do marketu w poszukiwaniu..hmm...chyba jedzenia chociaż właściwie mieliśmy kupić tylko owoce.
Dobra towarzyszka życia wpadła a raczej zanurkowała w winogrona jasne .Co najlepsze były tanie ,słodkie ,więc naładowała cały woreczek. Foliowa tandeta nie wytrzymała naładowania i pękła a pyszne ,zielono-żółte "cukiereczki " wysypały się i rozkulały po całym warzywniaku .
No ,cóż najmłodszy ,gibki pozbierał co do jednego ,natomiast ja ładowałam dla nas ,zainteresowana wyborem kiści .Jedyne co zwróciło moją uwagę albo przeszkodziło w koncentracji to plask tychże właśnie winogronek .
Ale ok.. te z ziemi wyzbierane do dziurawego woreczka i odłożone na bok. Następuje zabranie nowego woreczka ,naładowanie do niego tej samej ilości i biegiem na wagę żeby czasem znowu nie chciało mu się rozrywać .Ale przy wadze koleżanka doznała szoku..
- "Tak dużo aż dwa kilo ?! nie..nie to za nadto trzeba odłożyć " ,a drukowana naklejana cenówka wskazywała ponad siedem złotych .
Rozbawiła mnie do łez ,ale nic lecim dalej .
Dobiegając do kas właściwie to już nie bardzo pamiętam dlaczego było biegiem ?! Kiedy dotarłyśmy kasjerka grzecznie koleżance zwróciła uwagę ,że koszyczki odkładamy przed taśmę ,a właściwie jeszcze dalej tak żeby innym nie przeszkadzały.
Oburzona koleżanka wydobyła z siebie zdanie :
- "Proszę Panią to nie jest mój koszyk ,bo my przyszłyśmy tu na rękach.. "
Rechot na pół sali sprzedaży i szok dla reszty ludzi przy kasach.
Sprzedawczyni zrobiła wielkie oczy ,bo zapomniałam dodać ,że zakupy które miałyśmy to nosiłyśmy w rękach ,więc dużo tego nie było ,a kobieta przekładając towar z rąk do rąk skanując go tym samym udzieliła słowa sklepowego :
- "Na rękach ?! taaak ..to musicie być panie nieźle wysportowane ,bo ja jakoś nie zauważyłam ,ale skoro tak to tylko pozazdrościć ,że na rękach i z tymi zakupami i tak szybko.. " :P
Koleżanka nabrała barw ostrej czerwonej papryki w zakłopotaniu i pośpiechu szukając "przenośnego bankomatu "co na szczęście poszło szybko ,bo zbliżeniowo :) ; ja i syn śmigaliśmy do samochodu ,bo było zimno lecz w czerwonej rakiecie dopiero ryknęliśmy głośnym ,szczerym ,spontanicznym śmiechem . :)
A kto zostawił koszyk ?!
Facet ,który był przed nami nawet nie miał odwagi przyznać się i posprzątać za swoją dupa.Tragedia..

Brak komentarzy: