środa, 20 listopada 2013

ahh..mężczyźni !!

Wtorek.
Wolny dzień od pracy, czyli całodobowe leniuchowanie. Kiedy trafia sie taka okazja można ją przepuścić na porządnym olewaniu świata i otoczenia, ale mając na uwadze dobro Juniora.
Kiedy wiem, że następny dzionek jest wolny od pracy wtedy wieczorem postanawiam zrobić sobie seans filmowy. I jak postanowiłam tak też zrobiłam. Co oglądałam ?! A wszystkiego po trosze, bo jakoś na nic dobrego trafić nie mogłam.
Następnego dnia rano syn budzi mnie "skoro świt" i każe ogladać :rysunki, budowle jakie stoją na biurku,i jednocześnie zapytując w co i jak się ubrać.
No cóż, po ciężkiej nocy zerknęłam mozolnie na wyświetlany w telefonie czas i mówię:
- Synu jak będzie zero dziewięć :zero zero, to daj mi znać, wtedy wstanę i wszystko ogarniemy ok? a teraz mamusia jescze odpocznie.
Nagle Sebek przychodzi z telefonem i krzyczy :
- Mamo..mamo..jest!! wstawaj !!
Ehh..obiecałam, więc trza wstać. Tyle, że zanim nasze trybiki zaczęły normalnie funkcjonować trzeba było porzucać się poduszkami, poddusić kołdrą, pośpiewać ,pokrzyczeć ażeby sąsiedzi wiedzieli, że tu "młoda polska" też mieszka i żyje, poskakać po łóżku i tym samym narobić kurzu.
Następnie radio,bo i potańcować rano jest fajnie, łazienka i wyścigi w myciu oczu, przebraniu się z piżamy w extra ciuch, czyli nie roboczy, schowanie pościeli w łóżkową szufladę, bo jakby miał ktoś z rańca przyjść w odwiedziny [tu się proszę nie szczerzyć, bo niedawno miałam taką sytuację; kominiarz przyszedł czyścić przewód kominowy i udrażniać..nie rury - tylko wentylację czy mam cug - hehehe! ].
Tak. Przebrani,umyci i gotowi zasiedliśmy do śniadaniowego "stoliczku nakryj się .. sama to zrób".
- Sebek chcesz masło na chleb do paróweczek?
-Tak.
-Chcesz ketchupu ?
-Tak.
-Chcesz musztardy?
-Nie, bo nie lubie ostrego.
-Ok.
A, że od kuchni do stołu nie mam daleko więc jednym obrotem w prawo podaję osobno..
Parówki ,chlebek z masłem,widelce, herbatę, ketchu i musztardę. W rytm muzyki te obroty wychodzą całkiem fajnie. Syn aby zerkał na fiśnietą, ale jakże uśmiechniętą mamusie. Podparł brodę ręką, w drugiej ręce trzymał widelec i czekał aż usiądę na dupencji.
I teraz najlepsze..
Siadamy, oglądamy co i w jakich ilościach chcemy na talerzu [poza parówkami, bo tu porcje nie zmienne, aż po dwie sztuki] i ja zaczynam swoje od nowa:
-Chlebek z masłem? Tak
-Ketchup? Tak.
- a musztarda..?! musztarda..?!
więc chlas na talerz. Nagle syn się ocknął [u nas to rodzinne, takie małe czasowe zawieszenie]
i mówi:
-Mamo !! nie chciałem musztardy.
-Ale synu pytałam czy chcesz.
-Aaaa...,bo nie usłyszałem, taka moja natura !!
Młody jednym zdaniem podciągnął moje morale na resztę dnia.
Na szczęście żadne z nas nie zadławiło się przy jedzeniu, bo ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu i zarazem podziwu, że sześcioletni chłopiec wie o sobie więcej niż nie jeden dorosły mężczyzna.

Brak komentarzy: