poniedziałek, 24 czerwca 2013

A oto i dalszy ciąg historii ,którą wszystkim obiecałam. Ze względu na to ,że Fb nie działa albo działa tyle ,że gówniano ,bo reklam i odznaczników w nim i na nim więcej niż poziom cierpliwości Polaka przewiduje ,to na całe szczęście mam bloga. Bloga ,na którym co tu kryć będę chciała trochę podciągnąć swój budżet. Bo czemu by nie skoro to co robię sprawia mi przyjemność. Cieszę się przeogromnie jeśli to co przekazuję trafia. Każdy z nas ma w sobie "drugie dno" czy głębie jak kto woli..ważne ,żeby było zgodne ze sobą.Najlepszą pociechą jest dla mnie fakt ,że czytają to ludzie ,którzy są albo zagonieni albo nie czytają książek ale znajdują chwilkę na moje wypociny.
                     Kiedy wróciłam do domu dzięki mojemu "Sumieniu" ,czyli siostrze wszystko było ogarnięte. Jest dla mnie jak skarb ,który po nie całych siedmiu latach odnalazłam.Właściwie to wywalczyłam robiąc burdel w całej "rodzinie" i kończąc go zdaniem : "Mamo jesteśmy tylko we dwie,mamy tylko siebie i możemy liczyć tylko na siebie.." I tak oto jesteśmy razem dzień w dzień uzupełniając się wzajemnie. Ona mi w codziennej pomocy a ja jej w pisaniu usprawiedliwień..hehhe...Żebyście psów na mnie nie wieszali to wszystko jest zgodne z prawem szkoły i ucznia.
Co mam na myśli pisząc wszystko ?!
Zapalenie w piecu ,bo pomimo że było prze cholernie ciepło i jest w niektórych dniach kalendarzowych ,bo jakby nie było mamy lato ,to musimy wodę ogrzewać w centralnym. Z resztą budę psu rozebrałam to i chajczyć jest czym...
A więc ciepłą wodę już miałam wystarczyło tylko chlapnąć małe co nieco ,bo synuś już grzecznie spał. Zieleń na stopach za cholerę zmyć się nie dała a przecież papierem ściernym drzeć nie będę ,bo szkoda moich pięknych i delikatnych stópek to poszłam spać.Reszta towarzystwa rozjechała się w swoje strony i tak skończył się dzień.
Nocka była stresująca ,bo i zdarzenie było coraz bliżej.
Ale nadszedł w końcu sen i obyło się bez chrapania ,Nic strasznego się nie śniło więc i ranek bez rewelacji. Mycie ,śniadanie , ubieranie ,życie ,przeżywanie ,czekanie i ...jest !
Zadzwonił telefon późnym popołudniem a w nim głos : "Witam ,powie nam pani jak do pani trafić ? ".
Ten kto tu nie mieszka to nie z czai ,że wieś taka ,ale takie zadupie kryje też w sobie wiele tajemnic jak np. Azyl .Po dwóch zdaniach byłam już z pasażerka wozu na warszawskich rejestracjach na: Ty.
Ze mnie taki gps przez telefon jak żaden ,więc żeby nie tracić czasu kazałam im [prawdziwa zołza] zatrzymać się w miejscu ,w którym są ,bo jest szansa ,że jak wyjadę po nich to się nie pogubimy. I tak też było: skakałam ze szczęścia ,ubierałam się ,szukałam kluczyków do samochodu ,a banan z buźki nie schodził..klucze znalazłam ,rakietę odpaliłam czyli czerwonego sajtaka i wio. Bez dokumentów z setką na liczniku jadę.
Gnałam jak popyrtana ,ale na szczęście byli niedaleko parkując w szczerym polu. Między Dębowcem a Gumna w okolicy Kostkowic.Chyba nawet przed samym znakiem - Kostkowice no nieważne. Jadę i widzę niebieska Śkoda z napisem TVN . Szok i jedna myśl..chyba mnie kurwa pogięło. No ,ale jak już zaczęłam to i skończyć muszę.
A więc najpierw krótka pogawędka w domu .Zagadałam ich na śmierć. Później wywiad ze mną na temat zgłoszenia jakie wysłałam [dołożę na końcu] ,zwrotem akcji było moje cofnięcie się do rozmowy klasyfikującej mnie do nadającej się na nagranie przed kamerą. A mianowicie padło w słuchawce pytanie :"Czy ma pani i jakie osiągnięcia w dziedzinie kulinarnej ?" I tak mam osiągnięcie heheh..deser w gazetce wydawanej dla pracowników buahah...no cóż swoim nieskromnym zdaniem mówię :"Deser ten to tylko gra kolorów ,ale poszło w całą Polskę ! "Taa..tu żem zabłysnęła.Później nastąpiło oglądanie i zwiedzanie chasjendy. Owczarek za niewinność został wygnany na zewnątrz. Borok psina nawet nie zczaił ,że ktoś po domu się szwęda. Młodzież ,czyli "Sumienie" i "Pan Prezydent " rozgościli się u juniora na włościach.
I przystapiliśmy do dzieła .Jacek kamerzysta - dobrze zbudowany z lekkim daszkiem nad ptaszkiem ,zakładał mi mikroport i był od noszenia ciężkiego sprzętu. Zawołał tylko szklankę wody ,więc mniemam ,że tani w utrzymaniu. Ona asystentka i właścicielka swojego walkie-talkie paplała ze mną jak najęta.Ha była ruda ,a Rude rozumieją się jak w  mordę strzelił.
Nastąpiło gotowanie...c.d.n

Brak komentarzy: